Bardzo słabym widowiskiem uraczyli licznych widzów piłkarze kamieńskiego „Gryfa” i „Energetyka” Gryfino w piątkowym, wieczornym spotkaniu, bowiem spotkanie rozpoczęło się o nietypowej godzinie 20:00. Mizeria boiskowa trwała przez całe 90 minut. Jedynym pozytywnym aspektem były bramki. Niestety goście strzelili ich cztery, nasi tylko jedną. 4:1 (2:0) dla wicelidera zasłużone, bowiem gryfici byli jedynie cieniem dla gości i samych siebie, choćby spotkań sprzed kilku wcześniejszych kolejek.

„Gryf” co najmniej dwie kolejki temu zapewnił sobie ligowy byt. „Energetyk”, który wcześniej wiele kolejek przewodził stawce, i to ze sporą przewagą, pogubił sporo punktów i ma teraz czteropunktową stratę do lidera, „Bałtyku” Koszalin, raczej stratę nie do odrobienia. We wczorajszym spotkaniu nasi grali jakby spięci, sparaliżowani, nie wierząc przy tym w swoje siły i całkiem nie małe możliwości. Na domiar złego, mnożyły się niecelne podania, a i defensywa zagrała dużo poniżej oczekiwań.

Jako pierwsi szansę na zdobycia gola miał nasz zespół. Zabrakło umiejętności i nieco szczęścia. A do tego dwukrotnie sędzia nie dostrzegł ewidentnych fauli obrońców „Energetyka” na naszych piłkarzach w jego polu karnym. Pierwszy gol padł w 33 minucie po ewidentnym błędzie naszego bramkarza i obrońcy. Zabrakło zrozumienia i porozumienia. Podobnie było w 45 minucie, kiedy kolejny błąd przydarzył się naszemu stoperowi. Do przerwy było 2:0 dla „Energetyka”. I było to prowadzenie w pełni zasłużone.

Widzowie liczyli, że  gryfici przebudzą się w drugiej odsłonie meczu, tak jak miało to miejsce w niedawnym spotkaniu z „Bałtykiem” Koszalin. Nic z tych rzeczy. Obraz słabej gry „Gryfa” nie zmienił się ani na jotę. Zresztą „Energetyk” też niczego szczególnego nie pokazywał. Niestety w 53 minucie było już 0:3. I znów nie popisała się nasza obrona. Wywalczenie dobrego wyniku dla „Gryfa” w tym momencie oddalało się jeszcze bardziej.

W 73 minucie obrońca gości zagrał piłkę ręką w swoim polu karnym i słabo sędziujący to spotkanie arbiter wskazał na „wapno”. Skutecznym egzekutorem rzutu karnego był doświadczony Dawid Sandzewicz. Liczono, że ten gol sprawi, że „Gryf” zacznie wreszcie grać swoje. Nic z tych rzeczy. Marazm gryfitów trwał dalej w najlepsze. W 86 minucie kolejny szereg błędów naszej defensywy sprawił, że zrobiło się 1:4. No i było po meczu.

Słaba postawa gryfitów wcale ich nie usprawiedliwia. Goście też niczego szczególnego nie zagrali, stąd mecz był dosłownie słabiutki, i to pod każdym względem. Czyżby świadomość tego, że pozostania  w lidze zaważyła aż tak bardzo na psychice naszych piłkarzy? Pewne miejsce w lidze na przyszły sezon i niemoc piłkarska trwa. A szkoda, bowiem warto byłoby jeszcze powalczyć o jak najlepsze miejsce na koniec sezonu.

Warto też dodać, że w „Energetyku” zagrał były sprzed wielu lat gryfita, Łukasz Cebulski (grający trener), który karierę piłkarską rozpoczynał w „Iskrze” Golczewo. Po występach w „Gryfie” grał też w I – ligowej „Flocie” Świnoujście czy w „Kotwicy” Kołobrzeg. Lata lecą, Łukasz ma już sporo lat na karku, ale szybkościowo jest jeszcze całkiem wydolny. Ale podobnie jak pozostali energetycy, w tym meczu niczym szczególnym się nie wyróżnił.

Gryfici zagrali w spotkaniu z „Energetykiem” w składzie” Ireneusz Benedyczak – Dawid Sandzewicz, Paweł Wanagiel, Rafał Radecki, Konrad Kowalczyk – Kamil Kacperek (67’ Bartosz Sasin), Aleksander Sikora (74’ Mateusz Wróbel), Adrian Chodorowski, Kacper Wittbrodt, Robert Żywulski (46’ Ernest Paszek), Radosław Misztal.

Obserwator