III liga – „Vineta” osiągając dno, z hukiem spadła z ligi i zagra w przyszłym sezonie w derbach z kamieńskim „Gryfem”
Na trzecioligowym froncie nasz reprezentant totalnie zawiódł. Bo jak to inaczej nazwać, kiedy przed rokiem zdobyło się mistrzostwo III ligi, by walczyć – niestety nieskutecznie o II ligę, by teraz spaść w iście fatalnym stylu, zajmując przedostatnie miejsce. Wolinianie startując do sezonu, „pozbyli” kilku jak się potem okaże, kluczowych piłkarzy. Nie było już pomocnika i mózgu całej drugiej linii, Bartosza Ławy. Odeszli też między innymi dwaj byli gryfici, Kamil Kacperek i Kacper Wittbrodt, którzy powrócili do kamieńskiej drużyny.
Te roszady i pewne przyjścia spowodowały, że zespół się totalnie rozsypał, będąc cieniem tej drużyny sprzed roku. Fatalne wyniki, całe multum porażek, sprawiły, że „Vineta” zagra w przyszłym sezonie w IV lidze. A na domiar złego, odchodzi po czterech latach spędzonych w Wolinie, trener Roman Ozga, jak też kilku ważnych jak dotąd piłkarzy. Prawdopodobnie klub opuszczą bracia Nagórscy. W takim przypadku wolinianom będzie trudno utrzymać się nawet w IV lidze.
Jakimś dziwnym trafem, kilka zespołów z naszego Pomorza Zachodniego, które grały wcześniej w III lidze, dziś grają w ligach z dużo niższych klas rozgrywkowej. Takimi przykładami są choćby; „Wybrzeże Rewalskie” Rewal, obecna „Intermarche – Rega” Trzebiatów, która teraz awansowała do IV ligi, a także, „Pogoń” Barlinek czy „Bałtyk” Koszalin, który jak wiemy, zaprzepaścił swój niemal pewny awans do III ligi w ostatnim meczu w Dębnie. Mistrzostwo ligi, na dwie kolejki przed końcem rozgrywek zapewniła sobie najrówniej grająca ekipa, czyli „Gwardia” Koszalin, która najwyraźniej odpuściła ostatni mecz w Gdyni, przegrywając aż 1:4 z zajmującym drugą lokatę, „Bałtykiem”. Trochę to nie fair w wykonaniu piłkarzy z Koszalina. A może jednak „Bałtyk” był za mocny?
Z ligi oprócz „Leśnika”, naszej „Vinety”, spadły: „Pogoń” Lębork, „Chemika” Bydgoszcz. Nowy sezon z tylko dwoma przedstawicielami z naszego regionu: „Świtem” Szczecin oraz rezerwami „Pogoni”. To trochę mało jak na potencjał naszego regionu. Być może w przyszłym roku będzie naszych więcej w tej lidze?
IV liga – Słaby, ale szczęśliwy „Gryf”, uchronił się ostatecznie przed spadkiem. Czy jest zatem się z czego cieszyć?
Trzeci raz z rzędu kamieńscy gryfici do końca rozgrywek walczyli o pozostanie w lidze. Tłuste lata, kiedy to „Gryf” bywał na koniec sezonu na trzecich lub czwartym miejscu, raczej bezpowrotnie minęły. Słabość zespołu, szczególnie w końcówce stała się bardzo widoczna. Szczęściem kilka niżej sklasyfikowanych zespołów grało jakby pod nasz zespół. Jakby nie interesowało je utrzymanie się w lidze. Na szczęście naszych podłamanych gryfitów.
Do trzech razy sztuka? Bo takie trzeba zadać pytanie, gdyż co tu ukrywać, nasz zespół, poza kilkoma meczami na wiosnę, ogólnie prezentował się bardzo źle, by nie powiedzieć, katastrofalnie. Słaba skuteczność strzelecka, bo w zasadzie oprócz kontuzjowanego w końcówce sezonu, Szymona Włodarka, znów nie mieliśmy napastnika z prawdziwego zdarzenia. Tego ogniwa w drużynie brakuje od dawna. Słaba jest linia pomocy, ale najsłabiej spisywała się nasza defensywa, która przepuściła w całym sezonie aż 71 bramek! Obrona dziurawa to była niczym ser szwajcarski. Bilans zysków i strat tegorocznego „Gryfa” nie jest zadawalający, przy tym bilans bramek bardzo ujemny, stąd odległa, bo dopiero 12. pozycja w ligowym zestawieniu.
Niektórzy się cieszą, bo mają powód, że gryfitom udało się po raz kolejny uniknąć spadku. Malkontenci też mają swoje, ale i słuszne racje. Bo widzieli to co widzieli na boisku w wykonaniu naszych piłkarzy. I tak prawdę powiedziawszy, wiele dobrego o występach „Gryfa” w tym minionym sezonie nie można powiedzieć. No może poza kilkoma małymi wyjątkami. Ale tych było jak na lekarstwo. A było to wtedy, kiedy do zespołu przyszedł nowy trener, jakby „nowa miotła”, który postarał się na pewien, niestety krótki czas, poukładać i sklecić jakoś zespół. Lecz to wszystko dość szybko się posypało. I trudno tu mówić o jakiejś konkretnej przyczynie, bo tych na pewno jest co najmniej kilka. Trzeba to wszystko teraz dogłębnie przeanalizować i po prostu wyciągnąć daleko idące i zarazem konkretne wnioski.
Złą jesień w wykonaniu „Gryfa”, daleka lokata, i wielka nerwówka przed rundą wiosenną. I wyniki były takie jakie widzieliśmy. Szczególnie ostatnia faza rundy rewanżowej wykonaniu gryfitów przyprawiała o palpitacje serca kibiców. Pięć z rzędu porażek, prawdę powiedziawszy, na własne życzenie, a przy tym zespół bez formy i większej ambicji – to wszystko ostatecznie rzutowało na końcowy rezultat w tabeli. I nie ma się z czego cieszyć. Obecny „Gryf” to zespół niewielkiej wartości, małej jakości, bez wyrazu i konsekwencji gry. Czy takim zespołem powalczy o lepsze czasy w przyszłym sezonie? Trudno jest prorokować.
Jeśli dotychczasowy trener pozostanie w klubie, a na to pewnie się zanosi, to będzie miał wiele, ale to bardzo wiele pracy z naszymi piłkarzami. Nie może być tak, że kiedy przychodzi czas na trening, pojawia się na nim sześciu czy może w porywach, ośmiu piłkarzy. A pozostali? Trudno ciągle i do znudzenia wymigiwać się pracą, obowiązkami rodzinnymi i innymi, których raczej byśmy nie chcieli przytaczać, by nie mącić atmosfery. Ale tak to bywało w tym minionym sezonie. Niestety.
Obecna kadra jaką dysponuje klub, niestety nie daje gwarancji na dobre występy w następnym sezonie. Jeśli klub nie wzmocni zespołu nowymi, ale przede wszystkim, wartościowymi piłkarzami, może być tak jak do tej pory. Balansowanie na granicy pozostania w lidze. Szkoda, bo klub to zasłużony i jeden z najstarszych na całym Pomorzu Zachodnim. Jego wieloletnia tradycja powinna dopingować w klubie dosłownie wszystkich. Począwszy od całego zarządu, a skończywszy na samych piłkarzach, którym w tym sezonie brakowało ambicji i wszystkich znamion dobrego grania. Czas refleksji już się zaczął. A trzeba by działać szybko i zdecydowania, bo następny sezon naprawdę za niecałe dwa miesiące.
Walka o utrzymanie w lidze to na pewno nie szczyt marzeń naszego zespołu. Nie umniejszając umiejętności kolejnym piłkarzom, trzeba przyznać, że obecny trzon „Gryfa” jest co najwyżej słaby. W porywach – taki sobie. Przed zespołem, szkoleniowcem, całe multum pracy. Przed zarządem klubu, kolejne wyzwania. I jeśli coś się nie ruszy na lepsze, cieszyć się będziemy li tylko sporadycznie z dobrych występów gryfitów. A tego zapewne by nikt nie chciał.
Potencjału piłkarskiego „Gryf” na tę chwilę po prostu nie ma. Ambicji, też nie. A i morale raczej chudziutkie i minorowe. Dobrze, że sezon się już zakończył, ze szczęśliwym happy endem, choć mogło być zgoła inaczej. Mistrzem, i to dopiero w ostatniej kolejce, został „Energetyk” Gryfino, który dosłownie wybiegał wygraną u siebie, i szczęśliwie powraca do III ligi po roku spędzonym w IV lidze. Mamy nadzieję, że zagości tam już na dłużej.
A wszystko to za sprawą tego, że sensacyjnie przegrał w ostatniej kolejce w Dębnie, prowadzący przez kilka kolejek „Bałtyk” Koszalin. Dlatego w Gryfinie ogromna radość, zaś w Koszalinie, smutek. Chociaż z drugiej strony, Koszalin może się jednakowoż radować, po tym jak III ligę wygrała tamtejsza „Gwardia”. Z ligi ostatecznie spadają: „Drawa” Drawsko Pom., „Dąb” Dębno (obaj byli trzecioligowcy), a ponadto, „Piast” Chociwel, „Astra” Ustronie Morskie, która spędziła w IV lidze kilka lat, oraz „Osadnik” Myślibórz. Tu walka o utrzymanie się trwała między trzema zespołami z szansami pozostania do ostatniej chwili. Padło na zespoły wymienione powyżej.
Wojewódzka klasa okręgowa – „Iskra” zaliczyła całkiem dobry sezon
Nasz jedynak w tej klasie, golczewska „Iskra”, grała tutaj drugi sezon z rzędu. W poprzednim, jako beniaminek, wypadła całkiem przyzwoicie, pewnie uzyskując awans do gry w kolejnym sezonie. Jaki był ten miniony w jej wykonaniu? Najogólniej rzecz ujmując, zupełnie przyzwoity i zadowalający, bowiem zajęte szóste miejsce, jest naprawdę dobrym wynikiem. Golczewiacy grali z wieloma zespołami jak równy z równym. Pokusili się przy tym o całkiem fajne wyniki. Nawet niespodzianki. Ale też mieli pewne okresy zadyszki, szczególnie na wiosnę, kiedy nie potrafili wygrywać, przegrywając kilka spotkań, co gorsza, z niżej notowanymi rywalami. Wtedy też spadli w tabeli nawet poniżej dziesiątego miejsca.
Ostatecznie dobra końcówka i na koniec sezonu wywalczonych 41 punktów. Wygrali łącznie 12 spotkań, pięć zremisowali, ale też sporo, bo13 przegrali. Bilans bramkowy to 54 – 50. Jak widać, mogło być jeszcze lepiej, gdyby nie tak duża liczba meczów przegranych. Z drugiej strony, i niejako na usprawiedliwienie, przede wszystkim na wiosnę, „Iskra” miała pewne problemy kadrowe. I trzeba przyznać, że mimo tego, jakoś odpierali ataki kolejnych rywali. Niestety, nie zawsze z powodzeniem.
U siebie, siedem wygranych i cztery remisy oraz cztery porażki. Całkiem przyzwoicie, choć mogło być lepiej. Bramki 33 – 18. Z kolei na wyjazdach „Iskra” pokusiła się o pięć wygranych, jeden remis. Przegrali też dziewięć spotkań. Bramki na minusie, 21 – 32. W zespole kilku piłkarzy zasługuje na wyróżnienie. Są nimi przede wszystkim doświadczony Dawid Roszak czy Yaroslav Olenyuk, którzy strzelili wspólnie sporo bramek.
Mistrzem ligi zostali piłkarze „Morzycka” Moryń, którzy wraz z drugą ekipą „Intermarche – Regi” Trzebiatów, awansowali do IV ligi. Zajmujący drugie miejsce zespół wygrał z trzecim, „Chemikiem” Police, tylko dzięki temu, że w bezpośredniej konfrontacji miał lepszy bilans. Po wygranej i remisie. Z ligi spadły zespoły najsłabsi, „Czarnych” Lubanowo, „Iny” Ińsko oraz „Polonii” Płoty.
A klasa – Mamy mistrza z Dziwnowa. „Jantar” the best!
Na wszystkich frontach w których występowały zespoły z naszego regionu, najbardziej cieszy wielu kibiców A klasa, bowiem tutaj mistrzem został „Jantar” Dziwnów, który po wielu latach powraca do klasy okręgowej.
Dziwnowianie we wszystkich elementach byli najlepszym i najpewniej grającym zespołem. Wystarczy powiedzieć, że w 24 meczach, tylko raz doznali porażki! A było to na jesieni w Sownie, kiedy „Jantar” przegrał 1:4 z tamtejszą „Sowianką”, która zajęła trzecie miejsce. A do tego, dziwnowianie mają kapitalny bilans bramkowy, 104 strzelone gole (!) i tylko 24 stracone. To budzi ogólny szacunek i podziw zarazem. U siebie zagrali 12. meczów i wszystkie wygrali. Stosunek bramkowy, 44 – 12. Na wyjazdach jedenaście wygranych i wspomniana jedna porażka. Stosunek bramkowy jeszcze lepszy, bo 60 – 12.
A jak wypadły pozostałe cztery zespoły z naszego powiatu? Czwarte miejsce zajęła międzyzdrojska „Fala”, która zgromadziła 47 punktów. Mając tylko trzy mniej od trzeciej „Sowianki”. Złożyło się na to 14 wygranych, pięć remisów i pięć porażek. Bilans bramkowy 47 – 25. U siebie wygranych osiem, dwa remisy i tylko dwie porażki. Bilans bramek, 19 – 8. Na wyjazdach sześć wygranych, trzy remisy i trzy porażki. Bramki, 28 – 17. Całkiem przyzwoity był to sezon „Fali”. Choć w kontekście poprzedniego, nieco słabszy, bowiem jak pamiętamy, niemal do końca tamtego sezonu, międzyzdrojanie walczyli o upragniony awans z odbudowującą się „Flotą” Świnoujście. Odpadli z tej rywalizacji dopiero w końcówce sezonu.
Piąte miejsce zajął „Bałtyk” Gostyń. Też dobry sezon w jego wykonaniu, a przy tym drugi taki z rzędu. Jeśli przypomnimy sobie dużo wcześniejsze występy „Bałtyku” w A klasie, progres znaczny, bo wcześniej gostynianie zwykle kończyli rozgrywki gdzieś w ogonie ligowej tabeli, balansując nawet na granicy spadku. Zdobyli w tym sezonie 43 punkty, przy 13 wygranych, czterech remisach i siedmiu porażkach. Bramki 80 – 58. U siebie trochę słabo, bowiem zespół wygrał co prawda pięć spotkań, ale też zremisował dwa i dość sporo, jak na zespół z czołówki, pięć razy przegrał. Stosunek bramek, 40 – 37.
Na wyjazdach było znacznie lepiej, bowiem „Bałtyk” wygrał osiem spotkań, dwa razy zremisował i tyle samo przegrał. Bilans bramkowy 40 – 21. Mająca nie po raz pierwszy przedsezonowe aspiracje awansu „Korona” Stuchowo, zajęła dopiero siódmą lokatę zdobywając 31 punktów. Wygrała łącznie 9. spotkań, cztery razy zremisowała, ale też aż 11. razy przegrała. Bilans bramkowy ujemny, bo 47 – 58.
U siebie „Korona” wygrała pięć razy, raz zremisowała i sześć razy przegrała. Bilans bramek 28 – 26. Na wyjazdach cztery zwycięstwa, trzy remisy i pięć przegranych. Bramki 19 – 32. Najsłabszy z naszych zespołów, „Znicz” Wysoka Kamieńska zajął ostatnie, trzynaste miejsce, co nie znaczy, że spada z ligi. Jak to? Ktoś zapyta. Otóż na początku sezonu w A klasie było 14. zespołów, jednak „Bałtyk” Międzywodzie, który po jesieni był ostatni, wycofał się z rozgrywek przed rozpoczęciem rundy rewanżowej. Tym sposobem „Znicz” ratuje się przed spadkiem.
Słabiutki „Znicz” w 24 spotkaniach uciułał tylko siedem punktów, a to dzięki dwóm wygranym i remisie. Bilans bramkowy beznadziejny, by nie powiedzieć, katastrofalny, bowiem nasi strzelili tylko 20 goli, a stracili aż 105 bramek! U siebie „Znicz” grał bezkompromisowo, bowiem wywalczył dwa zwycięstwa i przegrał dziesięć razy. Na wyjazdach to już istna beznadzieja, bowiem naszym udało się tylko raz zremisować, a pozostałe spotkania, a było ich 11, przegrać. Stosunek bramkowy mówi wszystko, dziewięć strzelonych bramek i straconych aż 58.
Zakończył się wyczerpujący piłkarski sezon, ale też obfitujący w wiele interesujący spotkań. Nie obyło się bez niespodzianek, niestety sporo kontrowersji, dziwnym niekiedy sędziowaniu, bo i tu poziom był bardzo zróżnicowany. Piłkarze mają teraz zasłużony odpoczynek, który potrwa do połowy sierpnia, kiedy rozpocznie się nowy sezon z którym jak zwykle kibice swoich zespołów, będą wiązali swoje nadzieje na dobre występy swoich pupili.
Obserwator